Ile ja dziś nerwów zjadłam, nie wie tego nikt.
Dzwonię rano o 8.00 dzo Szczecina i pytam, czy dostali potwierdzenie z DOMEX-u z danymi kierowcy, no i jak wszyscy już wiecie, oczywiście nie dostali.
Dzwonię do Wałcza, wysłali i pys wieszają na Euro Klinkierze ze Szczecina, że tam bałagan.
Byłam gotowa jechać na Policję i zgłosić wyłudzenie 12 tys. złotych, ale myślę, dam im jeszcze chwilę. Dałam godzinę. Po godzinie w Szczecinie mówią, że dachówka jest, nawet wystawili już fakturę, ale danych z Wałcza do wydania towaru jeszcze nie dostali.
I znowu nerwy, bo kierowca czeka, żeby jechać, ale bez stuprocentowej pewności, że może dachówkę odebrać kierowcy nie wyślę!
I znowu tel. do Wałcza, znowu tłumaczenie, tel. do Szczecina i w końcu informacja, że potwierdzenie jest.
O 16.30 dzwonię do kierowcy, bo jakoś nie wierzyłam, że ta sprawa tak "szybko" się zakończy i kierowca mówi, że dachówka już załadowana, tylko nie 14 palet, jak niby miało być, tylko 13. No cóż, nie wiem, czy ci w Wałczu znowu czegoś nie pomylili odnośnie ilości palet... Zobaczymy...
Jutro rano nastąpi wiekopomna chwila, dachówka przyjedzie na budowę.
W sumie to tyle, choć okazało się jeszcze (dobrze, że wczoraj), że transport nie waży ok. 7 ton, jak podano mi w Wałczu, lecz ok. 11. I dobrze, że wyszło to wczoraj, bo pojechał samochód z dodatkową przyczepą, jakby pojechał bez, to boję się myśleć, co bym zrobiła z tymi w Wałczu, bo wtedy juz na pewno bym się tam wybrała ( z obstawą i jakimś Brucem Willis'em do bicia wszystkich w zasięgu wzroku).